fbpx Trawa uzależnia… wciąga… Пей чай! | Pij czaj!

Trawa uzależnia… wciąga… Пей чай!

Kostia handluje trawą. Pakuje ją do małych, białych pakietów, najpierw skrupulatnie ważąc – co do grama.

Gram jest na wagę złota. Na nocnej szafce, w moim pokoju, leży trzecie, napoczęte już opakowanie. Trawa uzależnia… cholernie wciąga.

Sowiecki plakat. fot. materiały z internetu
Sowiecki plakat. fot. materiały z internetu
Sowiecki plakat. fot. materiały z internetu

Kostia trawą handluje od pieriestorjki. Do lat 90. był naukowym pracownikiem na wydziale chemii, w jednym z rosyjskich uniwersytetów. Przemiany polityczne odbiły się mocno na nim i jego rodzinie. Problemy z pracą, rozstanie z jedną żoną, potem z drugą, utrata mieszkania, błąkanie się po kwaterach znajomych. Trawa odmieniła jego życie. Kostię do trawy przekonała mama. On sam potem zrobił to samo wobec swoich dwóch synów. Teraz prowadzą wspólny biznes. O cudownych właściwościach trawy Kostia dowiedział się gdy miał 4 lata. Mieszkał w drewnianej wiosce pod Tomskiem. Przyszła wojna, a wraz z nią głód. Żeby więc przetrwać, mama zabrała Kostię do lasu aby wspólnie zbierać to, co nadaje się do jedzenia. Po wojnie Kostia skończył szkołę, dostał się na uniwersytet i związał życie ze światem akademickim. Jedzenia nie zbierał już w lesie, ale na jego stole od czasu do czasu pojawiały się trawne mieszanki, przywiezione z rodzinnej wioski.

Herbata Kostii fot. © Aga Kaniewska
Samowary fot. © Ania Legutko z wycieczki do Karelii
Herbata Kostii fot. © Aga Kaniewska

Z kobietami Kostia miał w życiu same problemy. Ze wszystkimi – oprócz matki. Dwie żony i córka. Żon już na szczęście nie ma. To chciały pieniędzy, chciały mieszkanie, a jak były pieniądze i były mieszkania, to przyprawiły mu rogi i wygnały. Córka ukończyła na uniwersytecie historię, ale od lat 90. nie może znaleźć pracy, więc Kostia ją utrzymuje. Co miesiąc wysyła jej pieniądze. Za to synowie mu się udali. Ma dwóch: starszego i młodszego. Młodszy rodzinny biznes rozkręcił w Kemerowie, starszy z ojcem w Tomsku. Kostia nie ma samochodu, bo nie jest mu potrzebny. Mieszka blisko centrum. Do pracy ma 15 min na piechotę. Jak trzeba to go syn podwiezie. Do swoich traw z dzieciństwa wrócił, kiedy Gorbaczow „przewalił cały system” – jak mówi „lata pracy nie miały znaczenia”. Stracił wszystko. Żeby nie żebrać, pojechał do lasu, zebrał trochę grzybów, traw, orzechów i zaczął handlować na miejscowym bazarku. Z czasem miał problem, żeby się zabrać z tego lasu z towarem. Wziął więc syna do pomocy. Starszego, bo młodszemu barachołka (lokalny rynek, jarmark) nie była w głowie. Później młodszy dołączył do interesu. Jeździli do lasu, do wiosek, skupowali naturalne produkty. Zaczęli współpracować z lokalnymi wytwórcami, nawet z mnichami, którzy w cieniu swojego monastyru tworzyli mieszanki różnych traw.

Ajdyn zbiera pędy sosny... fot. © Roman Stanek, Barents.pl
... by z nich przyrządzić czaj. fot. © Roman Stanek, Barents.pl
Herbata Ajdyna. fot. ©  Ania, Piotr i Filip (annatoannatamto.pl) z Barents.pl na Ałtaju
Czaj. fot. ©  Ania, Piotr i Filip (annatoannatamto.pl) z Barents.pl na Ałtaju
Samowary. fot. ©  Ania, Piotr i Filip (annatoannatamto.pl) z Barents.pl na Ałtaju
Ałtaj. Herbata uszczęśliwia :-) fot. © Asia Feil z Barents.pl

Dziś do małego białego baraczku przy jednym z tomskich targowisk, szczególnie w sobotę i w niedzielę, zaglądają tomiczanie. Nie tylko po zakupy. Kostia z każdym długo rozmawia – o trawie, o życiu, o historii. W Polsce nigdy nie był, ale gdy pracował w Wilnie spotykał wielu Polaków. Jego pomarszczona twarz rozjaśnia się, gdy opowiada o wspólnych przygodach na litewskiej ziemi. Gdy tylko jestem w Tomsku, za każdym razem wychodzę od niego z nową mieszanką trawy i opowieścią. Taki nasz niedzielny rytuał. Bo trawę Kostia ma najlepszą w mieście, jeśli nie w regionie. Skrupulatnie połączone listki, płatki, łodyżki leśnych, syberyjskich ziół i kwiatów, tworzą jedyną w swoim rodzaju leśną herbatę – iwan czaj. Iwan-czaj to niezwykła herbata z wierzbówki, która swoje tryumfy święciła za czasów carskiej Rosji. Od lat jest podstawą medycyny ludowej. Dziś powraca do łask, choć jeszcze nie każdy z przybyszów o niej wie. A warto. „Tym razem coś specjalnego.”– Kostia podaje mały, biały pakuneczek i puszcza oczko.

Syberyjski skansen fot. @ Ivo Dokoupil, Barents.pl
Nad Bajkałem fot. @ Ivo Dokoupil, Barents.pl
Samowar z Karelii fot. @ Ivo Dokoupil, Barents.pl

Komentarz Barentsa: Reportaż Agnieszki jest nam szczególnie bliski, ponieważ świetnie oddaje jeden z wymiarów Rosji. Podczas naszych wycieczek staramy się Wam pokazać, jak ogromną rolę odgrywa tam herbata. • Na Ałtaju parzona na ognisku przez Ajdyna, z mieszanki świeżych ziół, kwiatów i pędów sosen. • W pociągu Kolei Transsyberyjskiej przygotowana w samowarze i pita przy akompaniamencie zmieniających się za oknem syberyjskich pejzaży. • Nad Bajkałem podana z widokiem na wody jeziora ciągnące się po horyzont. Często pita w rytm skocznych lub rzewnych melodii wygrywanych przez miejscowego muzyka. • W Karelii w postaci muzealnych eksponatów i do kolacji z naszymi miejscowymi gospodyniami. • I na Kamczatce, na dobry początek i koniec dnia. I dla rozgrzewki, z termosu jeszcze kilka razy w międzyczasie ;-)

Z podróży Koleją Transsyberyjską fot. @ Ivo Dokoupil, Barents.pl
Z podróży Koleją Transsyberyjską fot. @ Ivo Dokoupil, Barents.pl
Z wycieczki do Karelii fot. © Ania Legutko, Barents.pl

Autorką reportażu jest Agnieszka Kaniewska. Politolożka, rosjoznawczyni, doktorantka Uniwersytetu Wrocławskiego i absolwentka Moscow School of Civic Education. Bada losy Polaków na Syberii w XIX i XX w. oraz analizuje zachowania wyborcze we współczesnej Rosji. Na Wschód jeździ od 18 lat, przez trzy mieszkała w Rosji, badając historię Polaków oraz poznając zwyczaje lokalnych społeczności. Prowadzi projekt "Syberyjski Białystok" - odbudowa spalonego kościoła w polskiej wiosce Białystok pod Tomskiem. Artykuł pochodzi z szerszego zbioru reportaży i relacji "Słowa i obrazy", który znajdziesz tutaj.